Zabawkowych wspomnień czar

Wartość rynku zabawek w Polsce sięga 3 miliardów złotych i od lat notuje systematyczny wzrost rok do roku. Stan ten nie powinien dziwić albowiem zamożność społeczeństwa rośnie, a jednym z głównych beneficjentów wzrostu dochodów gospodarstw domowych są dzieci. Na dzieciach nie oszczędzamy, a wydatki na zabawki stanowią niemały koszt rodzinnego budżetu. Każdy większy supermarket ma pokaźnych rozmiarów dział zabawek, w którym spędzić można sporo czasu podczas rodzinnych zakupów. A jak było kiedyś? Rozwój rynku zabawek w Polsce (tak jak zresztą każdego innego) nastąpił przecież po transformacji ustrojowej, więc czym bawiły się pokolenia, którym przyszło dorastać w czasach „szczęśliwie minionych” ? Otóż istniały tak zwane „zabawki PRL” i wcale nie było ich tak mało jakby się mogło wydawać. Krótki przegląd „obowiązkowych pozycji” wywołać może uśmiech na twarzy osób pamiętających tamte czasy.
Pierwszą zabawką jaka pojawiała się w pokoju dziecinnym (choć z uwagi na wielkość ówczesnych M 1,2,3… jest to określenie umowne) był bąk. Wirująca metalowa „gruszka” wprawiana w ruch przez energiczne naciskanie metalowego pręta sprawiała radość wszystkim maluchom zaciekawionym tęczą kolorów i zaintrygowanych charakterystycznym świstem jakie wydawało to „urządzenie”. Zresztą zabawka ta znajduje nabywców do dnia dzisiejszego i znajduje się w asortymencie każdego sklepu z zabawkami. Wraz ze wzrostem dziecka rosły także jego oczekiwania co do kupowanych mu zabawek. Przedmiotem marzeń każdego chłopca był samochód sterowany. I o ile dzisiaj przedmiot ten kojarzy się jednoznacznie z jego bezprzewodową obsługą, o tyle w tamtych czasach wyglądało to nieco inaczej. Otóż obsługa samochodu sterowanego (najczęściej zielonego Poloneza) odbywała się za pomocą trzymanego w ręku modułu połączonego z nim kablem. Nie było więc mowy o szaleńczych rajdach urządzanych po całym mieszkaniu. Zabawa takim autem polegała na dostojnym kroczeniu za podążającym z przodu wehikułem i zapalaniu od czasu do czasu (nieczęsto bo płaska bateria miała tendencje do krótkiego żywota) przednich świateł.
Każdy chłopiec miał także mniejszą lub większą kolekcję plastikowych żołnierzyków wraz z obowiązkowym modelem czołgu.
Wśród zabawek PRL znajdowały się również bardziej zaawansowane konstrukcje. Częstym widokiem na osiedlach był sporych rozmiarów metalowy samochód napędzany przez siedzącego w nim malca za pomocą pedałów. W późniejszych czasach pojawiły się pierwsze gry elektroniczne. Furorę robiły produkty firmy Elektronika. Urządzenie generowało obraz na małym ekranie, a zadaniem gracza było zbieranie jajek, strzelanie do kaczek czy podrzucanie parówek. Rekordziści w ilości zdobytych punktów chwalili się zapisanym rekordem w szkole bądź na podwórku zdobywając uznanie kolegów.
Osobną kategorią były zabawki dostępne na wszelkiego rodzaju jarmarkach i imprezach plenerowych. Chyba najbardziej populary był gumowy diabełek, który po ściśnięciu ręką wysuwał czerwony język. Ponadto na straganach obowiązkowo rozstawianych w takich miejscach kupić można było myszki fikające koziołki, nakręcane blaszane kury i robiące dużo huku pistolety na kapiszony i tzw. korkowce.
Najwyższym stanem „zabawkowego posiadania” były klocki lego, lalki barbie i rowery bmx dostępne wtedy wyłącznie w pewexach. To już jednak zupełnie inna historia…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here